Strona:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Roz beł tak bziedny sewcyk, pijak to ta ón nie beł, choć ta nie bez tygo, zeby ta roz bez jakiś cas wódki nie wypił; no i wzion i umer.
Tak, jak ta sewcykowa dusycka wysła z tego śmiternego ciała, tak nie wiele myślęcy, idzie do nieba. A ze to śtuk drogi, tak se ta sewcykowa dusycka sła i sła a ze jom nózki rozbolały, a siadać nie było na chmurach kady, bo beła pogoda. Tak juz tak idzie i idzie, nózki juz ji popuchły, bo to sewcyk, jako zwycajnie, mioł kiepskie buty.
Tak patrzy, a tu takie piekne wrota, całe ze złota i ze śrybła: a to beły niebieskie wrota. Tak sewcykowa dusycka zaceła do tych wrót kołatać. —
— Kogo tam Pon Bóg prowadzi, pyta się święty Pieter, co to zawdy przy tych wrotach stoi i dusycki do nieba pusco.
Tak sewcykowa dusycka, ze to sewcyk beł nabozny, tak pedo: