Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ani w przyjaźń, ani w miłość, nie widzi celu w życiu i pożąda śmierci, dlatego też panienka musi go ratować...
Paweł Wasilicz słuchał i z utęsknieniem wspominał swoją kanapę. Z nienawiścią patrzył na Muraszkinę. Czuł, jak jej męski tenor wali w jego bębenki uszne, nic nie rozumiał i myślał:
— Licho cię przyniosło... Bardzo mi się chce słuchać twoich bzdur... Co ja jestem winien, ześ napisała dramat?... Boże święty, jaki gruby zeszyt, kara Boska...
Spojrzał na ścianę, gdzie wisiał portret żony, przypomniał sobie, że kazała mu ona kupić i przywieźć ze sobą na letnisko pięć metrów tasiemki, funt sera i proszku do zębów...
— Żebym tylko nie zgubił próbki tasiemki, — myślał — gdzie ja ją wpakowałem? Zdaje mi się, do granatowej marynarki... A przeklęte muchy... zdążyły już popstrzyć portret żony... Trzeba będzie wyczyścić szkło... Czyta scenę XIII, więc wkrótce będzie koniec pierwszego aktu... Czyż przy takim cielsku możliwe jest natchnienie“... Co za upał!...
— Czy pan nie uważa, że ten monolog jest trochę za długi? — spytała nagle Muraszkina, wznosząc oczy z nad rękopisu.
Paweł Wasilicz nie słyszał monologu. Zmieszał się i wyrzekł takim wzruszonym głosem, jak gdyby nie dama, lecz on sam napisał dramat.
— Nie, wcale nie, bardzo sympatyczne...
Muraszkina zapłonęła z radości i czytała dalej
Anna: — Pana strawiła analiza. Zawcześnie przestał pan kierować się sercem i zaufał rozumowi.
Walenty: — Co to jest serce? Jest to pojęcie anatomiczne. Nie uznaję go jako symbolu tego, co nazywamy uczuciem.
Anna (zmieszana): — A miłość? Czyż i ona jest wytworem skojarzenia wyobraźni? Powiedz pan otwarcie. Kochał pan kiedy?
Walenty (z goryczą): — Nie będziemy jątrzyć dawnych ran. Nad czym się pani zamyśliła?
Anna: — Zdaje mi si, że pan jest nieszczęśliwy?