Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rozsądek prawo natury i społeczne stanowisko naszego bohatera wymagają, ażeby w tym miejscu zakończyło się nasze opowiadanie, ale — niestety — los autora jest nieubłagany: z powodów zupełnie niezależnych od autora romans nie zakończył się bukietem. Wbrew zdrowemu rozsądkowi i wbrew naturze rzeczy biednemu, skromnemu kontrabasiście sądzonym było odegrać ważną rolę w życiu pięknej arystokratki.
Dopłynąwszy z powrotem do brzegu, Smyczkow osłupiał. Ubranie jego znikło. Ubranie zostało skradzione... Nieznani sprawcy, skorzystawszy z rozmyślań Smyczkowa, ukradli mu wszystko, prócz kontrabasu i cylindra.
— Przekleństwo! — wyrwał się okrzyk Smyczkowowi. — O, jakże podstępni są ludzie! Nietyle oburza mnie kradzież ubrania (odzież jest znikomym prochem), ile myśl, że zmuszony będę przespacerować się w kostiumie Adama i w ten sposób obrażę moralność publiczną.
Usiadł na futerale od kontrbasu i zaczął szukać wyjścia z tej przykrej sytuacji.
— Przecież nie mogę przyjść nago do księcia Bibułowa! — rozmyślał nieszczęśliwiec. — Tam będą damy! A w dodatku złodzieje razem ze spodniami ukradli mi kalafonię!
Rozmyślał długo i głęboko, aż do bólu głowy.
— Ach! — przypomniał sobie wreszcie. — Tutaj w pobliżu jest mostek... Przesiedzę pod mostkiem dopóki się nie ściemni a wieczorem, korzystając z ciemności, dostanę się do pierwszej z brzegu chaty...
Powziąwszy tę myśl, Smyczkow włożył cylinder, zarzucił kontrabas na plecy i powlókł się w krzaki. Nagi, z instrumentem na plecach przypominał jakiegoś mitycznego półboga starożytności.
Teraz, czytelniku, podczas gdy mój bohater siedzi pod mostkim pogrążony w smutnych rozmyślaniach, pozostawmy go na pewien czas i kierujmy swe kroki ku dziewicy, łowiącej ryby. Co się z nią stało?
Ślicznotka obudziła się i nie spostrzegając pływaka na wodzie, prędko pociągnęła za wędkę. Napróżno! Widocznie