»Ja, mocarz, chory na mańję małości,
Król, nie lubiący się otaczać świtą,
W lichej szynkowni, gdzie lud, pijąc, pości,
Chcę spędzić wieczór w ścisłem incognito.
Szczerzej, jak tympan i bojowe trąby
Gra tu pobudka chrypliwej pianoli.
A ja — jakgdybym wstąpił w katakomby...
Do kata! Nie wiem, co i czemu boli,
Lecz tak mię boli, że ja, król, się zniżę,
Wypiję z ludem w szynku — sześć z aniżem.
O! jakże piękna jest ta ziemia swojska,
Z której się woły tak cudownie karmią, —
Gdzie luz samotny jest przeglądem wojska,
Co zwie się kalek i matołków armią, —
Której się jednak śnią zwycięstwa zbrojnie
W wschodnio-zachodnio-południowej wojnie...
Rzecz tak zabawna, że aż prawie smutna:
Pchnij ich niewczesnym żartem raz do walki —
To ci na szarpie nie wystarczy płótna,
A gdzież jest brokat na sztandar?... Więc w szalki
Jadła żołnierzom! wlać im do serc wódki!...
Ba, patrzcie oto: w szynku pułk calutki...
Czyliż to zresztą już nie wszystko jedno,
Gdzie się nadejścia wiecznej nocy czeka. —
Strona:PL Antologia współczesnych poetów ukraińskich.djvu/145
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
6.
PIJANY KRÓL.