Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/505

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II. ZACHÓD.

Schylone nad zachodem słońce gorejące
Rzuciło krwawe blaski i nagle, czerwone
Jak miedź, spłonęły obszary wód.
Szary mrok, co na fale kładl się tryumhfalnie,
W dal nieskończoną pierzchął i za czarną
Tam horyzontu ukrył się oponą.
Łuną pożarną
Słońce zatlilo słoną pianę fal
I rozsypane chmury na zenicie.
Całe przestworze,
Bezdenne głębie nieba i wód
W krwawe sztandary się otuliły
W zorze płomienne...
I duch mój, wziąwszy skrzydła purpurowe,
Już się do lotu zrywa tam, gdzie nowe
Światło, gdzie żywa tryumfów pochodnia.
Gdzie w złotych iskrach złote słońce błyszczy,
Jak głownia zwycięstw, gasnąca wśród zgliszczy.