Strona:PL Alighieri Boska komedja 828.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I obaczyłem otoczoną wieńcem
Z odbitych przez nią wieczystych promieni.
W najgłębszej morza nurzając się toni
Śmiertelne oko nie jest tak odległe
Od stref najwyższych ciskających gromy,
Jak od Beatrix wzrok mój był daleki;
A przecież to mi nie było zawadą,
Ażeby obraz jej nie sięgał do mnie. —
— O Pani, w której nadzieja ma żyje,
Któraś raczyła dla zbawienia mego
Ślady twe w piekieł zostawić otchłani,[1]
Za tyle rzeczy, com je dotąd widział,
Uznaję wdzięcznie i łaskę, i dzielność
Potęgi twojej i twojej dobroci.
Wszelkiemi drogi, wszelkiemi sposoby,
Które ten skutek sprawić były w stanie,
Tyś mnie z niewoli do wolności wzniosła.
Chciejże wspaniałość twą zachować dla mnie,
By dusza moja przez cię uzdrowiona
Mogła się z ciałem rozstać miła tobie! —
Tak jam się modlił; a choć tak daleka,
Przecież spojrzała na mnie uśmiechnięta,
I ku wiecznemu źródłu się zwróciła. —
Wtem starzec święty: „Ażebyś do szczytu
Drogi swej doszedł (dla czego mnie właśnie
Święta jej miłość i prośba wysłały),
Przeleć oczyma ten ogrójec wieczny;
Widok ten mocniej wzrok twój rozpłomieni,

  1. Beatricze, posyłając Wirgiljusza na ratunek Dantemu, zstępowała do otchłani piekielnej (Ob. P. II. Piekła),