Strona:PL Alighieri Boska komedja 751.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystkie te ognie ludźmi niegdyś były
Bogomyślnemi, płonącymi żarem,
Który kwiat daje i owoce święte:
Tu jest Makary, tu Romuald święty,
Tu bracia moi, którzy się w klasztorach
Zamknąwszy, serca przechowali zdrowe.[1]
A ja doń: Miłość, którą mówiąc ze mną
Objawiać raczysz, i pozór uprzejmy,
Co go we wszystkich ogniach waszych widzę,
Tak ufność moją rozwinęły wielce,
Jak słońce różę, która listki swoje
Otwiera przed niem, co ma siły w sobie.
Przeto cię proszę, ojcze, chciej powiedzieć,
Czylibym takiej mógł dostąpić łaski,
Abym odkryte widział twe oblicze? —
A on mi: „Bracie! pragnienie twe wielkie
Spełni się tylko na najwyższej sferze,
Kędy i moje, i wszystkie się spełnią:
Tam doskonałą, dojrzałą i pełną
Jest żądza wszelka: na tej jednej sferze
Każda część stoi, kędy zawsze była.[2]
Bowiem w przestrzeni nie dźwiga się wcale,
Ani wiruje na biegunach swoich;
A schody nasze aż ku niej się wznoszą,
Dla tego właśnie nikną przed twem okiem.
Tam to je widział sięgające szczytem
Nasz patryarcha Jakób, gdy mu one
Aniołów bożych jawiły się pełne.

  1. Mowa tu zapewne o Śtym Makarym Aleksandryjskim, który w V. wieku był naczelnikiem pięciotysiącznego zgromadzenia zakonników. Śty Romuald był założycielem zakonu Kamedułów, żył w X. w.
  2. Wyobraża Poeta, że właściwym przybytkiem wszystkich dusz błogosławionych jest ostatnia sfera, to jest niebo empirejskie, nieruchome: w innych zaś sferach, niższych, zjawiają się te dusze pod postacią świateł, ogni, jasności i t. p. — (Obacz Pieśń IV. Raju).