Strona:PL Alighieri Boska komedja 744.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stał się tak jasnym, że w myśli wyrzekłem:
Dostrzegam miłość, której znak mi dajesz.
Lecz ta, od której czekam, jak i kiedy
Mówić lub milczeć, nieruchoma stoi,
Przeto, wbrew żądzy, o nic cię nie pytam.
Wtem ona, moje widząca milczenie
We wzroku Tego, który wszystko widzi,
Rzekła mi: „Folguj twej gorącej żądzy.“
Więc tak począłem: Odpowiedzi twojej
Zasługa moja nie czyni mnie godnym;
Lecz przez wzgląd na tę, co pytać pozwala,
O duszo święta, która w swej radości
Ukryta jesteś, oznajm mi przyczynę,
Co cię tak blizko przy mym boku stawi,
I powiedz, proszę, czemu w tej tu sferze
Umilkła słodka symfonja Raju,
Która tam w niższych brzmi tak świętobliwa? —
„Masz słuch, odrzekła, jak i wzrok, śmiertelny
Dla tego tutaj śpiew się nie rozlega,
Dla czego śmiać się nie chce Beatricze.[1]
Zbiegłam tak nizko po tych stopniach świętych
Jedynie by cię powitać uprzejmie
Słowy i światłem które mnie odziewa;
Ani mnie większa miłość tu nagliła,
Bo tam wre miłość takaż, albo większa,
Jak o tem świadczą pałające blaski.
Ale najwyższa miłość, co nas czyni
Służebnicami powolnemi myśli

  1. Jak wzrok twój śmiertelny nie mógłby znieść blasku uśmiechu Beatricze, tak też i słuch twój nie byłby w stanie znieść pienie rajskie w tej tu sferze.