Strona:PL Alighieri Boska komedja 682.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podnoszą glosy i weselej pląszą;
Tak, na pobożną i naglącą prośbę,
Znów święte kręgi radość objawiły
I wirowaniem, i przedziwnym śpiewem.
Kto się użala, że tu umrzeć musi,
Aby tam żyć mógł, ten nie pojął pewnie
Ochłody, którą rzeźwi rosa wieczna!
Jedność i Dwójcę, i Trójcę wieczystą,
W Trzech, Dwóch i Jednym wiecznie panującą,
Nieogarnioną, wszechogarniającą,
Potrzykroć każdy z tych duchów obwołał
W tak melodyjnym śpiewie, że ten byłby
Słuszną nadgrodą za zasługę wszelką.[1]
Potem w jaśniejszem, posłyszałem, świetle
Mniejszego koła ozwał się głos skromny,
Jak do Maryi od anioła może;[2]
„Dopóki będą trwać te gody rajskie,
Dopóty także miłość nasza będzie
Wkoło nas taką opromieniać szatą.
Jasność jej bowiem mierzy się zapałem,
Zapał widzeniem, które tem jest żywsze
Im wyżej Łaska moc podnosi jego.
Gdy nasze święte i przezacne ciała
Przywdziejem znowu, istność nasza będzie
Wdzięczniejsza Bogu całkiem zjednoczona.
Przeto się wzmoże światło, co w swej łasce
Najwyższe Dobro udzielać nam raczy, —
Światło przez które Dobro to widzimy:

  1. Duchy błogosławione wychwalają Trójcę Świętą.
  2. Głos to, jak niektórzy sądzą, Salomona; inni zaś myślą, że to przemawia znowu tenże sam Tomasz Śty.