Strona:PL Alighieri Boska komedja 647.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O czytelniku! siedź że na swej ławie,
To czegom dotknął, obmyślając pilnie,
Gdy chcesz radości doznać bez znużenia.
Dałem ci pokarm, - żyw się sam nim teraz;
Bo całą moją baczność na się zwraca
Przedmiot, którego pisarzem się stałem. —
Największy między sługami natury,
Co świat niebieską piętnuje potęgą,
I co nam światłem czas wymierza swojem,
Z wyżej wspomnianym znakiem połączony
Spiralnym ruchem ku miejscu się toczył,
Zkąd się najwcześniej ukazuje zawsze.
I ja z nim byłem; lecz że się tam wzniosłem,
Anim się postrzegł, podobnie jak człowiek
Ani postrzeże gdy myśl pierwsza błyśnie.[1]
Była to bowiem Beatricze moja,
Która wciąż wyżej niosła mnie tak chyżo,
Że ruch jej w czasu nie znaczył przestrzeni.
O, jakże jasnem musiało być w sobie,
Co mi się w słońcu, do któregom wstąpił,
Nie barwą, jeno światłem objawiło![2]
Choćbym na pomoc wzywał geniuszu,
Sztuki i wprawy, tak bym nie wysłowił,
Aby to sobie mógł ktoś wyobrazić.
Lecz można wierzyć i żądać obaczyć...
Nie dziw też, jeśli wyobraźnia nasza
Nadto poziomą jest dla wyżyn takich;
Bo poza słońce wzrok nie sięgał nigdy.

  1. Dante, w towarzystwie Beatriczy, niepostrzeżenie wstąpił już w sferę słońca, które w tej chwjli będąc pod znakiem Barana, spiralnym ruchem toczyło się ku zwrotnikowi Raka; u w tym czasie słońce wcześniej wschodzi i dzień bywa dłuższy.
  2. Zaiste musiał to być przedmiot dziwnie jasny, kiedy nie mając odmiennej barwy, w blasku słonecznym rzucał się w oczy blaskiem jeszcze żywszym.