Strona:PL Alighieri Boska komedja 338.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Florencjo moja! tyś cieszyć się winna
Z ustępu, który nie dotyka ciebie,
Dzięki narodu twojego rozwadze.[1]
Inni chowają sprawiedliwość w sercu,
Ale jej strzały dobywać nie spieszą,
By nierozmyślnie nie wymknęła z łuka;
Twój lud — na wierzchu ust ją zawsze nosi.
Inni urzędów publicznych się chronią; —
Twój lud — pochopny, chociaż niepytany,
Wnet się odzywa: ja się podejmuję! —
Ciesz się więc, bowiem zaprawdę, masz z czego,
Ty, coś bogata, masz pokój i radę...
Czy prawdę mówię? — skutek to okaże.
Ateny, Sparta, co w starożytności
Składały prawa i tak były rządne,
Próbkę dobrego życia ledwie dały,
Względnie do ciebie, która tak subtelne
Tworzysz ustawy, że co w Październiku
Sprzędziesz, — niestarczy do pół Listopada!
Ileż to razy, wspomnij, w krótkim czasie,
Zmieniłaś prawa, monetę, urzędy,
Zwyczaje nawet, — odnawiałaś członki!...
Gdy widzisz jasno i dobrze pamiętasz,
Uznasz, że jesteś jak niewiasta chora,
Co nieznajdując spoczynku w pierzynie,
By ulżyć męce, przewraca się ciągle!



  1. Jest to ironja, przepełniona goryczą, a płynąca z serca Poety, który kraj swój nad wszystko miłował i niemógł bez oburzenia patrzeć na bezład w nim panujący.