Męczarnią twoją niech będzie pragnienie,
Skutkiem którego język ci się pęka,
I ta ohydna ropa, co ci z brzucha
Taką przed oczy postawiła tamę.[1]“
Na to rzeki mincarz: „Gęba twa, jak zwykle
Drze się dla tego, by pleść szkaradzieństwa,
Przecież, jeżeli mnie pragnienie pali
I sok zepsuty ciało me odyma,
Ciebie wewnętrzny ogień ciągle trawi,
I mózgownica od bólu ci pęka;
I abyś lizał zwierciadło Narcyza[2]
Niewielą słowy kazałbyś się prosić.“
Gdy z natężeniem słuchałem ich zwady,
Mistrz rzecze do mnie: „Patrzaj! patrzaj jeszcze!
Niewiele zbywa, bym się z tobą skłócił.“
Kiedym posłyszał gniewne jego słowa,
Z takim się wstydem ku niemu zwróciłem,
Że mi to jeszcze dziś w pamięci stoi.
Jak ten, któremu śni się o nieszczęściu,
Że śniąc istotnie, chce by mu się śniło,
I pragnie tego, jakby nie tak było;
Tak było ze mną; chciałem się tłómaczyć,
A mówić wcale nie mógłem, jednakże
Jam się tłómaczył, sam nie wiedząc o tem.
W tem Mistrz mój rzecze: „Większą nawet winę
Niżli jest twoja, omyłby wstyd mniejszy;
Zrzuć tedy z serca wszelki ciężar smutku,
Strona:PL Alighieri Boska komedja 248.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.