Strona:PL Alighieri Boska komedja 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PIEŚŃ DZIEWIĄTA.

Spostrzegłszy barwę, w którą mnie oblekła
Niewdzięczność moja, kiedym go obaczył
Wracającego, Mistrz mój usiłował
Stłumić coprędzej własne swe wzruszenie.
Stał on, jak człowiek, co uważnie słucha;
Bo wzrokiem nie mógł zasięgnąć daleko
W mrocznym powietrzu, w gęstej mgły obłokach.
— „Musimy przecież zwalczyć tę przeszkodę
Jeśli nie... rzecze — Taki się nam zjawił...
Jakże mi pilno widzieć go tu z nami![1]
Widziałem dobrze, że Mistrz usiłował
Skryć wątek mowy w dalszych słowach swoich,
Które od pierwszych wcale były różne.
Mowa ta wszakże dodała mi trwogi,
Może dla tego, że słowom urwanym
Gorsze niż miały nadałem znaczenie.
Pytam więc Mistrza: wchodził że kto kiedy
W ten dół okropny z pierwszych piekła stopni,
Kędy jedyną jest dla duchów karą
Nie mieć nadziei? — A on mi odpowie:

  1. W tym krótkim, urywanym monologu, Wirgiliusz raz zdaje się być pewnym zwycięztwa, potem niby wątpi i trwoży się, nakoniec znowu stara się pewność odzyskać, przypominając sobie, że aniół, którego on tak niecierpliwie wygląda, przybywa mu na pomoc. Cóż może być naturalniejszego, jak zwątpienie Dantego, który domyśla się tej walki w myślach Mistrza?