Strona:PL Alighieri Boska komedja 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mistrzu! odrzekłem, już rozróżniam jasno
Wieżyce jego, tam w głębi parowu,
Kraśne, jak gdyby z płomienia wyrosły,
A on mi na to: „Ogień to przedwieczny,
Paląc ich wnętrze, czerwoność im daje,
Jaką tam widzisz w tem głębokim piekle.“ —
Wpływamy zatem do głębokiej fossy,
Która otacza ziemię utrapioną:
Jej mury niby żelazne się zdały.
Zrobiwszy pierwej wielkie dosyć koło.
Stajem, a sternik mocnym krząknął głosem:
„Wychodźcie! oto jest wnijście do grodu!“ —
Więcej tysiąca widziałem na bramie
Upadłych z nieba, którzy zapalczywie
Wołali: „Kto ten, co śmierci nie znając,
Wędruje śmiało, przez Królestwo śmierci?[1]
A Mądry Mistrz mój znakami wyraża,
Że chciałby z nimi rozmówić się tajnie.
Więc tłumiąc nieco wielkie oburzenie,
„Chodź tu sam, rzekli, a ten niech odchodzi,
Co tak zuchwale zabrnął aż w to państwo:
Niech sam powraca szaloną swą drogą.
Niechaj spróbuje: bo ty zostaniesz,
Ty, coś go przywiódł w kraj wiecznej ciemności.“
Zważ, czytelniku, czym stracił odwagę,
Kiedym posłyszał tę przeklętą mowę:
Bom już nie sądził, że na świat powrócę!
Mistrzu mój drogi, któryś tyle razy

  1. Słusznie na straży grodu, który jest siedliskiem bezbożnych, Poeta stawi spadłych z nieba aniołów, co pierwsi skalali się bezbożnością.