Strona:PL Alighieri Boska komedja 061.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Błogosławione niechaj będzie łono
Co cię nosiło, duszo oburzona!
Duch ten za życia był pychą nadęty,
Żadna mu cnota pamięci nie zdobi;
Dla tegoż tutaj wściekłością się trawi.
Iluż to ludzi, którzy się tam mają
Za wielkich królów, kiedyś w tej kałuży
Tarzać się będą, jako brudne wieprze,
I straszna wzgarda po nich tam zostanie!“ —
Mistrzu mój, rzekłem, rad byłbym niezmiernie,
Gdybym go widział uduszonym w błocie,
Pierwej niżeli wypłyniem z jeziora.
A on mi na to: „Stanie ci się zadość,
Nim brzeg ujrzymy; albowiem przystoi
Byś miał pociechę za takie żądanie.“ —
I wkrótce potem widziałem jak strasznie
Błotniste tłumy szarpać go poczęły,
Za co dziś jeszcze składam dzięki Bogu.
Wszyscy krzyczeli: Filipa Argenti!
A duch zajadły tego Florentyna
Wściekłemi zęby gryzł samego siebie! —
I w takim gośmy zostawili stanie,
Przeto już o nim nic więcej nie powiem. —
W tem jęk boleści przeraził me uszy...
Więc wytężonem patrzę przed się okiem,
A Mistrz mój dobry, rzecze: „Owoż, synu,
Gród się przybliża, który zwie się Dite,[1]
W nim mieszka wielki tłum ciężkich zbrodniarzy.“

  1. Gród Dite — od Dis, imienia, które szczególnie Plutusowi przyswajali Rzymianie.