Strona:PL Alighieri Boska komedja 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co przemagało pół sfery ciemności.[1]
Byliśmy jeszcze w pewnem oddaleniu,
Nie takiem jednak, bym nie mógł rozpoznać,
Że owe miejsce zacny lud obsiadał. —

— O ty, zaszczycie nauk i sztuk wielkich!
Co to za ludzie, których zacność wielka
Różny od innych byt im zgotowała? —
A on mi na to: „Sława to ich zacna,
Brzmiąca po świecie, na którym ty żyjesz,
Taką u nieba zjednała im łaskę
Że i tu nawet przodkować im dano.“ —

A wtem do uszu moich głos doleciał:
„Cześć największemu z poetów oddajcie![2]
Oto duch jego, co nas był opuścił,
Pówraca do nas.“ — Ledwie głos ten zamilkł,
Aż idą ku nam cztery wielkie cienie;
A wzrok ich nie był smętny, ni radośny. —
Wtem Mistrz mój dobry odzywa się do mnie:
„Spojrzyj na tego, co miecz dzierżąc w ręku,
Idzie, jak książe, przodkując trzem innym: —
To Homer stary, król wszystkich poetów,
A za nim idzie satyryk Horacy,
Trzeci Owidjusz, a ostatni Lukan.[3]
Że z nich każdemu, jak i mnie, przystoi
Imie przez wszystkich wygłoszone zgodnie,
Cześć mi oddają — i słusznie to czynią.“[4]

  1. Światło bije jakoby od promiennej sławy wielkich mędrców i wieszczów starożytnych, o których dalej mowa.
  2. To jest, Wirgiljuszowi.
  3. Homera wyobrażają niekiedy z mieczem w ręku, zapewne z powodu bohaterskiej treści Iliady.
  4. To jest: wszyscyśmy nosili miano poetów; słusznie więc oddają mi cześć, która im i mnie jednakowo przystoi.