Strona:PL Alighieri Boska komedja 026.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zbladły i dzwonić zębami poczęły,
Bluźniąc na Boga i klnąc swych rodziców,
I czas, i miejsce swego urodzenia,
Ludzi i swego nasienia nasienie!
Potem się wszystkie rzuciły zarazem,
Szlochając strasznie na ten brzeg przeklęty,
Co wszystkich Bogu niepokornych czeka.
A diabeł — Charon wzrokiem rozżarzonym
Znak im podaje i wszystkie gromadzi,
I wiosłem smaga nieskore do drogi!
Jako w jesieni zwiędły liść opada
Jeden po drugim, aż nakoniec drzewo
Ozdobę swoją całą odda ziemi;
Podobnie plemie złośliwe Adama,
Na znak wioslarza, rzucało się z brzegu,
Jak ptaki głosem ptasznika nęcone. —
Płyną przez ciemne nurty potępieni,
Ale nim brzegu drugiego dobiją,
Już na tym brzegu nowy tłum się ciśnie! —
— „Synu mój, rzecze Mistrz mój dobrotliwy,
Wszyscy, co w gniewie umierają Bożym,
Tu się gromadzą ze wszech krańców świata;
A wszystkim spieszno przebyć ową rzekę,
Bo tak je nagli sprawiedliwość Boska,
Że bojaźń kary w żądzę się zamienia. —
Tędy nie wchodzi żadna dusza dobra;
Jeśli więc Charon na ciebie się swarzył,
Toć jasne teraz słów jego znaczenie.“ —