Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLIII.

Owóż się Hassan bronił w sposób taki,
Pewnie to jeszcze we Francyi się działo,
Gdy przy odjeździe myśl po nad wiatraki
Czapkę mu z ucha podrzucała śmiało.
Że jednak zdania bronić mu się chciało.
Snać czuł w swych wnioskach sens nie bylejaki.

XLIV.

Miłość traktował według katechizmu.
Dbał o pozłotę dla swego sofizmu,
Dbał i o nerwy. U niego wesele
Był to szczególny rodzaj paroksyzmu: —
Trwożyć nie śmieszyć dano mu w udziele.
Ani téż krzyczał, ni łez ronił wiele.

XVL.

Bladość niezmierna, to znów lekkie drżenie,
Konwulsya w gardle przy jakichś zaklęciach,
Lub słów bez związku ciche wymówienie —
Oto i wszystko w serca przedsięwzięciach.
Nawet metresa, mając go w objęciach,
Czuła w nim tylko bezwładne omdlenie.

XVLI.

Lecz po téj ciszy dziwacznéj i śmiesznéj
Nastawał wybuch okrutnych zapałów.
Palił więc donnie setki madrygałów,
Słodki jak miodek, czuły i ucieszny,
Choć dosyć ciężki wśród pieszczot i szałów.
Mógł się spowiadać w téj chwili, bezgrzeszny.