Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

On to u progu domu cofa się, podchodzi,
Lub się skrada, jak w nocy trwogą zdjęty złodziéj.
Śpiesz się, nim gwiazda nocy na niebie zagaśnie.
Lecz w zamku coraz słabiéj światełka migocą.
Cisza. Trwoga. Tu owdzie jakieś głuche kroki,
Jakiś głos zdala przerwie ten spokój głęboki,
Lub się na korytarzu drzwi zamkną przed nocą.
Tyburcyusz czeka. Rabuś! A może go zdoła
Myśl popchnąć aż do zbrodni?... Wszystko śpi dokoła.

Ah, któż nie czuł, że serce bije znacznie prędzéj,
Kiedy człowiek po nocy sam jeden jest z Bogiem?
I któż się nie odwracał, sądząc, że już z wrogiem
Wnet mu walczyć wypadnie, gdy w ognistéj przędzy
W koło się gwiazd promienie w mroku rozświeciły,
Niby zwartego muru nocy złote żyły?
Gdy człowiek przerażony chowa swoją głowę
W ściśnięte fałdy płaszcza, sądząc, że grobowe
Wstrzymują go od złota krzyki i wołania.
Niestety! Człowiek w nocy stworzon jest do spania.

To pewna, że strach wtedy wzlatuje nad nami,
Tak jak wiatru powiewy nad lasu szczytami,
A gdy na jego widok serce dogorywa,
On struchlałego człeka za włosy porywa.

Poza framugą okna, ściemnionego mrokiem,
Tyburcyusz się przechadza, żywym, trzeźwym krokiem;
W tém, przy blasku księżyca, jakaś postać blada,
Spostrzegłszy go w oddali, w ramiona mu wpada.
„Niestety! Po dwóch latach!...” I myśl nieskończona
Na jego zmarłych ustach w westchnieniu jéj kona.