Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXXI.

Cztery księżniczki nie szczędzą mu grotów.
Gdyby królowéj zapragnął był jakiéj
I z nią trzech zamków, miałby bez kłopotów.
Przy jego skarbach żyd ołysieć gotów.
Zbożem z swych plonów mógłby bez poznaki
Karmić po drodze spotykane ptaki.

XXXII.

Owóż ten człowiek w szynku spędza życie,
Siedząc pod piecem wśród grona węglarzy,
Popiół mu z kurzem czerni się na twarzy;
To znów go drżącym i bladym widzicie,
Jak z pod latarni zrywa się o świcie,
Gdzie spał w krwi cały za śladem nędzarzy.

XXXIII.

To znów się wspina po złotej drabinie,
By wnet się znaleźć u drzwi buduaru;
To prostytutce nie szczędzi z ust żaru,
Choć tam z balkonu dla niego jedynie
Donna Elwira, smutna, pełna czaru,
Pali swą świeczkę o późnéj godzinie.

XXXIV.

To do służącéj znów idzie w konkury,
Kryjąc pod płaszczem lokaja drżącego;
To go widzicie zakamieniałego,
Gdy spycha w rynsztok trupa ojca, który
Rękoma we krwi chwyta za te mury,
Gdzie jeszcze ciepła hańba córki jego.