Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Kozactwo jutro napadnie,
„Już gromadzą belki, pale,
„Chcą przejść rzekę, tu nas zgnieść.
„My w gnieździe czekać nie będziem,
„Przejdziem groblę, przejdziem brody,
„Uderzymy ze wszech stron,
„I zwyciężym, bo znienacka
„Uderzymy w nich jak grom“.
„Panowie moi i bracia!“
Odrzekł teraz ślepy pielgrzym —
„Nie omylił się wasz wódz.
„Wyrosłem w sztuce rycerskiej,
„Pancerz moją był koszulą,
„Bawidełkiem ciężki miecz;
„I nie zgasła jeszcze iskra,
„Com z kolebki z sobą wziął.
„Pochwalam całkiem myśl waszą,
„Bój zaczepny, niespodziany
„Może tylko zbawić dziś.
„Nie łatwo hordy zmieniają,
„Co z ufnością raz powzięły;
„Kto ich zdziwi, zbije wpół.
„Przeto bracia w imie Boże!
„Ja zwycięstwo wróżę wam.
„Co zaś do mojéj wziętości,
„Dziś dopiero mej pokuty
„Dziś dopiero zbieram plon,
„Bo mogę silnym udziałem
„Przy zbawieniu mego kraju,
„Mej przewiny zmazać grzech,
„Bo mi wolno stanąć z wami;
„Więc słuchajcie moich słów.