Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nim zahuczy jeszcze grzmot,
Tak trwoga biła skrzydłami
I mroziła słabe serca,
Nim pogłoska wzięła kształt,
Nim wyrzekła jednym krzykiem,
Nieprzyjaciel zkąd i gdzie.
Więc w Szczercu cerkiew na wzgórzu
Przekopami otoczoną
Ostrokołem spięto w pas.
Tam liczny lud się zgromadził,
Aby święto Wielkanocne
W bezpieczeństwie odbyć mógł.
A lud biedny pod krzyż święty
Swój dobytek cały niósł.
Już dzwony biły powietrze
Zmartwychwstanie głosząc Pańskie,
U ołtarza stanął ksiądz;
Gdy nagle obcych trzech jeźdźców
U przekopu się zjawiło.
Jeden krótki kożuch miał,
Drugi jupkę atłasową,
Trzeci z krzyżem biały płaszcz.
Ten zawdział kozią kapuzę
Ten kaszkiecik, tamten krymkę,
Brody u nich, aż po pas.
Przez plecy pletnie zwieszone,
A w ich rękach długie dzidy,
Przy kulbakach sparte w skos.
A na szkapach tak schyleni
Jakby w jeden rośli grzbiet.
Najstarszy konia zbliżywszy,
„Niechaj będzie pochwalony