Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już skończył czytać, a jeszcze
List jak trzymał, tak i trzyma,
W piśmie błędny topi wzrok.
Nareszcie wstrząsł się, chciał mówić,
Ale głos mu zagrząsł w gardle,
Głuchy tylko wyszedł jęk,
I minęło czasu wiele
Nim chrapliwie krzyknąć mógł:
„Ładujcie wozy! Kulbaczcie
„Konie!... łowy już skończone.
„Dalej w drogę! A co tchu!“
Czeladka Bogu dziękując,
Że od czarta ją ochrania,
Do roboty bieg a w lot,
I gdy słońce zaświtało,
Z miejsca ruszył pierwszy wóz.
W tem z dala coś tam zadudni,
Coraz bliżej... tentent konia,
Ktoś pod górę pędzi w cwał.
Wszakci to stary Matjaszek,
Co z objazdu spiesznie wraca,
Czapką w ręku młyńca tnie,
A przed Panem gdy osadził,
Z konia para szła jak dym.
„Jak Boga kocham, jest Panie,
„Jest, przed świtem zabił wołu,
„Jeszcze ciepły znalazł ścierw.
„Przewalił łąkę jak sanie
„I w Kalnickiej obległ dobrze..
„Tam spać będzie cały dzień,
„Ale spieszyć nam się trzeba,
„Bo to kraju tęgi szmat“.