Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

621. Kto gardzi doświadczeniem, albo wielki człowiek, albo wielki osioł, ale wielkich ludzi skąpo.

622. Od fałszywego mędrca uchowaj nas Panie,
Jeden za stu głupców stanie.

623. Starego kawalera chyba szkandela rozgrzeje.

624. Głupi nigdy nie będzie dowcipnym, ale często się trafi, że dowcipny bywa głupim.

625. Nie złe to głupstwa wieku młodego, kiedy i starzy żałują czasem, że już ich robić nie mogą.

626. Im daléj w czas, tem kosztowniejsze zaloty.

627. Flegmatyka gniew straszny, mało mówiącego zaciętość żelazna, zbyt skromnego miłość własna bez granic.

628. Prędzéj złodziéj przyzna się, że ukradł, niż profesor, że głupstwo powiedział.

629. Nie udawaj reformatora, powiedz otwarcie, żeś rozbójnik a mniéj tobą gardzić będą.

630. Polak do wszystkiego zdolny, tylko nie do zarządu i może właśnie dlatego rządzić chce każdy.

631. Podły w nieszczęściu, w szczęściu arogant, żyd jedném słowem.

632. Szumią i terkoczą dziennikarskie młyny, mielą dla dziennikarzów mąkę, a dla nas otręby.

633. Dziwna to rzecz walny spór między dwoma dziennikarzami; myślałbyś, że się zjedzą a jak który machnie, zawsze bierze w pysk ktoś trzeci.

634. Nie machaj tak zamaszysto, bo jak chybisz, zadrzesz nogi.

635. W dzień pytlem, w nocy piórem, jesteś bez litości.