Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

289. Gdzie zbyt ostre wędzidła i batóg za długi, tam woźnica niezgrabny albo konie narowiste.

290. Indywidualizm pojął swoją niemoc i poddał się jarzmu społeczeństwa, ale ciągle niém wstrząsa, a jego zwycięstwa i klęski powtarzają się od wieków do wieków. Tak być musi, bo to życie.

291. Bóg stworzył człowieka egoistą, a człowiek odział się w hipokryzyą. Takim był i będzie od początku do końca świata.

292. Jak się góra trzęsie w dole, u szczytu się rozpada.

293. Każde żyjątko ma w sobie zaród tyrana.

294. Ogólną wolność głosicie, a ograniczacie ją własną waszą wolą, zaś wzgardę poczciwych ludzi bierzecie za dowód waszéj zmyślonéj potęgi.

295. Napchał kieszenie i bawi się w radykała.

296. Najzaciętszym komunistą zrujnowany szlachcic.

297. W nieporozumieniu trudne porozumienie, gdzie zęby wybite i łeb obdarty.

298. Pleciesz jak Karski na mękach. — Bo téż na tym świecie same męki mój Panie!

299. Duży to ciężar na twe barki nieboże. — A ba, święci garnków nie lepili. — I zlepił... ale nie garnek, ale dziurawą miskę.

300. Jakoś to będzie! Fatalizm głupoty. Ze złego złe będzie, nic więcéj.

301. Głupi wierzy, mądry zwodzi.

302. Nie dziwić się temu, co przystawia drabinkę gdzie widzi owoce, ale dziwić się trzeba temu, który chce zachować owoce, a drabinki nie schował.