Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

272. Wydrzyj mi, obedrzyj, ale przyznaj żeś łotr.

273. Panem nie panem, gałgan gałganem.

274. Rozpoczął swoje czynności wywracając wszystko do góry nogami, lecz na głowie ostać się nie mógł, bo jéj nie ma.

275. Nie kąsaj głupcze kamienia, bo ci zęby wypadną.

276. Patrz! patrz! poczciwy człowiek! Wkrótce jak na raroga krzyczeć będą.

277. Marnotrawstwo łatwo przekracza granicę uczciwości.

278. Omijaj śliskie ścieżki bo dwa przeciw jednemu, że upadniesz.

279. Pierwszy krok w życiu częstokroć końca sięga.

280. Człowiek nie wie która zapałka brzemienna pożarem.

281. Najtrudniejszy kompromis z samym sobą.

282. Złe od dobrego rozróżnić łatwo, byle chcieć.

283. Im dłużej toczy się koło, tem trudniej zatrzymać; przy pierwszym obrocie rozwaga najskuteczniejsza.

284. Wielu może uchodzić za rozsądnych powtarzając cudze zdania, jeżeli tylko wiedzą co powtórzyć.

285. Pycha mieści w sobie wszystkie zarody zbrodni.

286. Jak się oglądniesz, zadziwisz się nieraz gdzieś zaszedł.

287. Sumienie pociechą i wsparciem dla tego, który je ma.

288. Chcieć wszystko przewidzieć, to jest stać na miejscu; ale i stojąc można się przewrócić, idzie więc o to w którą pójść stronę.