Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

219. U człowieka język część najtrwalsza; ani się zetrze, ani skurczy, a jednak zawsze w ruchu.

220. Młyn się spalił, pytel został. (Gminne przysł.)

221. Nieraz uczucie rozsądkowi pion wytrąca.

222. Przy rozstajnych tylko drogach zbłądzić można.

223. Dudek podniósł czubek i myśli, że paw.

224. Jadowitego owada omijaj albo zgnieć.

225. Niedocieczoną jest rzeczą i zapewne nigdy docieczoną nie będzie: Dla kogo gorsują się mężatki?

226. Trzyma się swojego państwa jak pijany płotu.

227. Piękne zdaleka zwaliska, ale milszym dworek zbliska.

228. Nie może mi przebaczyć, że mi ongi brodę golił.

229. Idź precz bo byłeś świadkiem mojéj klęski.

230. Płatny przyjaciel nieugłaskanym jeżem w domu, bo się karmi zawiścią.

231. Obrzuca błotem dom, z którego go za drzwi wytrącono.

232. Brakiem grzeczności swoją godność strzeże.

233. Przy sposobności ukąsi i dobroczyńcę gdy ten wyżéj stoi.

234. Ci, których się boją, późniéj sami stoją.

235. Podłych mnóstwo, tylko za różną cenę.

236. Co się rozwinie na obcéj ziemi, czuć zawsze obczyzną.

237. Rozwaga w miłości zdaje się być niepotrzebną, bo zawsze na końcu zrobi się tak, jak gdyby nie rozważano.

238. Jak mi radzisz, mam się żenić? — Nie. — Ależbo są okoliczności... Żeń się czemprędzéj.