Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tymczasem byk potężny ryczy, rogiem grzebie,
Waha się i namyśla komu oddać siebie;
A wróg, wróg nasz odwieczny, z mieczem i maczugą,
Liczy już nasze tętna jak mają bić długo.

Odyniec.

„Tu dzika wola w żadne nieujęta kluby.“
Do mnie mówiłeś? Dobrze — ja ztąd szukam chluby.
Póki świat będzie światem, póty siła siłą
I tobie karcićby nas, nie tak łatwo było;
Nie tak łatwo i słabym użyczać opieki,
Gdybyś obok wymowy nie miał zbrojnej szczeki.
Kto się czuje w sobie a jej nie używa,
Temu lub na rozumie, lub na sercu zbywa.
Ja, z wami jak i bez was jestem wrogiem ludzi,
Kiedy jem — wara! A jak śpię — biada kto mnie zbudzi.
Idę zawsze i wszędzie jak mi kark wyrasta,
A kto mi w drodze stanie, płatnę go i basta.

Capek.

Na co ta sprzeczka kochani Panowie?
Stara to piosnka w spruchniałej budowie.
Nie na to dawne stargaliśmy pęta,
Aby mieć znowu prawa i Rejęta.
Wolność bez granic, to jedyne prawo;
Rząd tam zbyteczny, gdzie miłość podstawą.
Precz zatem z drogi wszystkie stare graty!
Naprzód i naprzód, to hasło oświaty.

Cielak.

Naprzód powoli!

Źrzebiec.

Tak, naprzód a żwawo!