Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Otylda.

Alboż bronię?!

Negri.

Twój ojciec nie był uwięziony,
Ale przez oficera otrzymał ze strony
Szanownego Podesty, uprzejme wezwanie.

Barbi (na stronie.)

Piękna uprzejmość!..

Otylda.

Nie, nie... on tam już zostanie,
Ach Baronie, Baronie, po coś go sprowadził?!

Baron.

Ja? ja go sprowadziłem?

Otylda.

A możeś i zdradził,
Bo mi mój ojciec mówił, a mógł dobrze wiedzieć,
Żeś lubił z dawien dawna, na dwóch krzesłach siedzieć.

Baron.

Na dwóch! nigdy — na jednem siedziałem kamieniem
Gdzie mi kazano... i mogę zaręczyć sumieniem...

Otylda.

Zaręcz więc, że twój dawny przyjaciel bez winy,
Że jeśli tu przyjechał, to z twojej przyczyny,
Bo kiedy już odpisał a za mem przybyciem
Widział że ja ten związek mogę spłacić życiem,
Pospieszył tu czemprędzej — niech go Bóg zachowa!
Prosić o uwolnienie od danego słowa.
Jeżeli mu odmówisz, on pewnie dotrzyma,