Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Gdański.

Co?

Florjan.

Będzie zabity — a ty?

Gdański.

Hę?

(Florjan pokazuje powieszenie — Gdański p. k. m. mówi łagodniéj.)

Florjanie, ja się zemścić muszę.

Florjan.

Zemścimy się obadwa. Każemy go zamknąć.

Gdański.

Nie. Wyzwę go.

Florjan.

Na co?

Gdański.

Na palną broń.

Florjan.

Umieszże ty strzelać?

Gdański.

Co to znaczy?

Florjan.

Ależ on twego brzucha jak stodoły nie chybi i ze zamkniętemi oczyma... Cóż więc zyskasz? Żona twoja owdowieje a on ten to tego jak się zowie...

Gdański.

Cicho! cicho! nie kończ Florjanie! — Nie zabiję, nie zastrzelę, ale go poturbuję troszeczkę.

Florjan.

Winszuję mu. Ale Kasprze, ty jesteś nadto silny zamiast zabić umyślnie, udusisz niechcący.