bez sensu, sama nie wiem dlaczego... Przepraszam
cię... ale hola! pójdźno tu... patrz mi się w oczy... do czego, powiédz, wolisz się przyznać?
Prawdziwie, to się nie godzi.
O, o, łzy!.. Moja Anielko, moja ty luba, droga.. Ja nie chciałam cię zasmucić... ja cię tak kocham. Jakże? powiedz? (ocierając jéj oczy) Tylko nie płacz... powiedz... coś wprawdzie powinna była dawno uczynić. — Cóż? Dolski kocha cię? (Aniela potakując głową.) A ty?.. niby?.. trochę?.. ale słuchajno moje dziecię, pomówmy rozsądnie... (siadając) Opowiedzże mi, jak, co, kiedy?
Ach, kochana Matyldo, nie tak to łatwo, jak ci się zdaje powiedzieć, jak to się zaczęło i kiedy... ja sama nie wiem.
Ale z czego przecie miarkujesz, że cię kocha?
Najpierwéj z oczów.
Mruga, co?
Otóż tego się bałam... żartów... wiecznych
z wszystkiego żartów... wolę nic nie mówić.
Przepraszam cię, przepraszam, już nie będę żartować... zatém z jego oczu wyczytałaś miłość..
dobrze... ale cóż dalej?