Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Do weselnej sarabandy
Muszę skrzypka im zapłacić —
Niech im zagra; a od ucha,
Aż się Rejent w kółko zwinie!
Pozna szlachcic po festynie,
Jak się panu w kaszę dmucha!
Hola ciury! Hej dworzanie!
Dalej za mną, Mocium Panie!
(wychodzi środkowemi drzwiami)





SCENA III.
Papkin, (później) Dyndalski.
Papkin.
(po długiém milczeniu krzywi się, potém macając się po brzuchu)

Tu coś boli. — O! Aj! piecze —
Ach, to wino! takie męty!
O zbrodniarzu! O przeklęty!
Taką piękną niszczysz różę!

(Dyndalski wychodzi ze drzwi lewych)

Ach Dyndalsiu! cny człowiecze!
Ach, powiedzcie, czy być może?

Dyndalski.

Co, czy może?

Papkin.

Że ta żmija,
Ten w Rejenta czart wcielony,
Dziś trucizną mnie zabija?