Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że, by skończyć w jeduej chwili
Kontrowers’ją co... zrobili...

(nie mogąc uniknąć wzroku Rejenta, miesza się coraz więcej)

Dobrze mówię... co zrobili...
Kontrowersją... jak rzecz znana...
Że tak... to jest... że... sprzy... sprzyja...

(odwracając się, na stronie)

A to jakiś wzrok szatana,
Cały język w trąbkę zwija.

Rejent.

Ja nie jestem pojąć w stanie —
Waszmość prawisz zbyt zawiło.

Papkin (wstając).

Bo to... bo te... wybacz Panie,
Wino trochę mocne było.
A nie jestem zbyt wymowny...
(ciszej) Czy tych czterech jeszcze stoi?

Rejent.

Jedném słowem — mój szanowny,
Dobry sąsiad czego żąda?

Papkin.

Lecz się poseł trochę —

Rejent (kończąc).

Boi.
Bądź, serdeńko, bez obawy.

Papkin.

Więc Cześnika prośba niesie,
Abyś Waszmość circa quartam,