Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Małgorzata (na stronie).

Stary cietrzew w malignie!

Szambelan (na stronie).

Szalona papuga!
(odchodzą)





SCENA II.
Flora.

Wielką zawsze zagadką jest serce człowieka.
Czego w niém rozum długo daremnie docieka,
To częstokroć szaleństwo przypadkiem wiedzione,
Błędną natrafia ręką — i zrywa zasłonę. —
Miłość ku mnie Zdzisława, śledząc tyle razy,
Przed sądem moich myśli widziałam bez skazy,
A jedno słowo, skutek śmiesznego marzenia,
Nowe mi światło wznieca — całą postać zmienia. —
Zdzisław zazdrości, ciotka mówiła o sobie.
A ja, że to być może pojęłam w tej dobie;
I choć teraz inaczej wykładam jej słowa,
Przekonaniem się staje myśl zupełnie nowa. —
Czemuż Zdzisław nie znagla, co swém szczęściem zowie?
Że będzie moim mężem, czyż przeszkodzi zmowie?
I owszem: tu mieszkając jak Aliny krewny,
Jego rada ważniejszą, zamiar byłby pewny. —
Nie — w tém się coś ukrywa — dojdę niezawodnie,
I jeżeli mnie zdradził, odpłacę mu godnie.