Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/244

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    Michał.

    Józefie potrzymaj go, otwórz mu gębę.

    Mateusz.

    Ależ to rozbój, to zabójstwo, to morderstwo

    Michał.

    Weź go.

    Mateusz.

    Gwałtu! ratujcie! ratujcie!





    SCENA X. i ostatnia.
    Ciż sami, Barbara, Justysia.
    Justysia.

    Hu! hu!

    Mateusz.

    Pani Michałowa ratuj mnie, jesteś w całéj okolicy najszanowniejszą osobą... i ty kochana Justysiu, powiedz jak się to wszystko stało.

    Barbara.

    Tak jest, Justysia powie, że zwabiła Pana Mateusza, zwabiła jak pierniczkiem, obiecanką, że go ukrytego w szafie zrobi świadkiem zmyślonéj jakiéjś schadzki poczciwéj Pani Mateuszowéj ze starym Fikalskim. A nasz miły sąsiad dał się złapać jak tchórz w stępicę pod bantem, na któréj kury zasiadają. Ja zaś podsłuchałam waszą rozmowę i kazałam Justysi rzucić przez okno klucz z moją karteczką. Wszakże znacie moje pismo.

    Michał.

    Ach Basiu! Basiu! Ach Józefie!