Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/243

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    Mateusz.

    Ależ kochani moi sąsiedzi, wszakże żyliśmy zawsze w dobréj komitywie... (z czułością) wszakże wzrośliśmy razem... wszakże grywaliśmy z sobą w piłkę... pamiętacie — wszakże ślizgaliśmy się nieraz po zamarzniętéj kałuży... pamiętacie. I dlaczegóż, z jakiego powodu ta serdeczna nasza zgoda ma być przerwana?

    Michał.

    Co było a nie jest, to nie pisz w rejestr. Zdradziłeś mię, mam przekonanie i kwita.

    Mateusz.

    Ale ty Józefie, ty najrozsądniejszy człowieku w całém mieście, powiedz bratu, że to się niegodzi.

    Józef.

    Czekajcie, czekajcie, wszystko można załatwić zgodnym sposobem. Będzie wilk syty i owca cała. Pan brat zagniewany a Pan Mateusz przewinił — niechże Pan brat Pana Mateusza trochę tam tego poturbuje i będzie zgoda.

    Mateusz.

    Piękna zgoda.

    Michał.

    Bez pardonu, wypijesz, albo nie wypijesz?

    Mateusz.

    Panie Michale, najszlachetniejszy sąsiedzie.

    Michał.

    Wypijesz?

    Mateusz (p. k. m.).

    Nie.