Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Gustaw.

Wszystkom naprawił.

Aniela.

Ginęłam z bojaźni.

Gustaw (biorąc za rękę).

Tyle dobroci tak rzadkiej w tym świecie,
Tyle dowodów troskliwej przyjaźni,
Ileż wdzięczności nie obudza we mnie?

Aniela.

Cóż uczyniłam wdzięczności godnego?

Gustaw.

Chcesz dobrze czynić.

Aniela.

Wszak to tak przyjemnie.

Gustaw.

Masz dziś sposobność.

Aniela.

Proszę wskazać drogę.

Gustaw.

Rękem skaleczył.

Aniela.

I bardzo?

Gustaw.

Nic złego,
Lecz pióra całkiem utrzymać nie mogę.

(nieśmiało)

Gdybyś w tym razie zastąpić mnie chciała.

Aniela.

Pisać? i co?

Gustaw.

List.