Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Radost.

Oho, ho, ho! — I jedna nie przeminie doba,
Żeby mu Pater Noster nie wleciał do ucha.

P. Dobrójska.

O, tak, wiem dobrze: waćpan zrzędzisz, on nie słucha.

Radost.

Ach, jak on mi dziękuję zą każdą przestrogę.
Ale chcesz pani prawdy, ja nią służyć mogę:
Pani to Dobrodziejka psujesz panny swoje.

P. Dobrójska.

Ja psuję!

Radost.

Pani.

P. Dobrójska.

Bój się Boga!

Radost.

Ja się boję.
Lecz tak jest.

P. Dobrójska.

Drżą przedemną.

Radost (ironicznie).

Zapewne!

P. Dobrójska.

I pewnie.
Szkoda, żeś tu dziś nie był, jak płakały rzewnie.

Radost.

Ale chociaż ja zero, Gustaw pełen winy,
Jednak nic mi nie kryje.

P. Dobrójska.

Cóż znaczą te miny?
Ściągasz je do Anieli, albo też do Klary?

Radost.

Hm! hm!