Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   274   —

— Tak jest, przyznaję — odrzekł Aramis ze szczególniejszym uśmiechem; — w rzeczy samej jesteś jedynym człowiekiem, który dopomaga swoim przyjaciołom do zrobienia karjery.
— Przekonaj się, że wszystko uczyniłem dla Porthosa.
— Tak, i ja się tem chciałem zająć; ale ty dłuższą masz od nas rękę.
Teraz na d‘Artagnana przyszła kolej uśmiechnąć się.
— No — rzekł Aramis, — winniśmy sobie prawdę; czy kochasz mnie zawsze, drogi d‘Artagnan?
— Zawsze jak przedtem — odrzekł d‘Artagnan, nie zaciągając wiele obowiązków tą odpowiedzią.
— Kiedy tak, dziękuję ci za szczerość, — rzekł Aramis — na Belle-Isle byłeś więc dla króla?
— Tak.
— Chciałeś nam wyrwać przyjemność ofiarowania ufortyfikowanej wyspy królowi?
— Ale, mój przyjacielu, zanim chciałem cię pozbawić tej przyjemności, trzeba było, abym wiedział wprzód o tym zamiarze.
— Zatem przybyłeś na Belle-Isle, nic nie wiedząc?
— O tobie?.. A skądże, u djabła, miałem wiedzieć, że Aramis został inżynierem jak Polibjusz albo Archimedes?
— Prawda. A jednak zgadłeś, żem tam był?
— Tak.
— I Porthos także?
— Mój drogi, tegom nie odgadł, że Aramis jest inżynierem: a co do Porthosa także zgadnąć mi było trudno. Prawda, mówi łacińskie przysłowie: że mówcą można stać się, a poetą trzeba się urodzić, ale żadne przysłowie nie mówiło dotąd: można urodzić się Porthosem a zostać inżynierem.
— Zawsze jesteś dowcipnym, — zimno rzekł Aramis. — Ale przystąpmy do rzeczy.
— I owszem.
— Kiedy odkryłeś naszą tajemnicę, pośpieszyłeś z nią do króla.