Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   187   —

cie, udając, że obciera łzy, przybiegł natychmiast. Pomógł Ludwikowi do posadzenia dziewicy na krześle, ściskał dla ocucenia jej rękę i oblewał ją słynnemi wówczas perfumami królowej węgierskiej.
Król ukląkł przed nią i wyciskał na jej dłoni gorące pocałunki, a pocałunek to podobno najskuteczniejsze lekarstwo w takich wypadkach. Nakoniec przyszła do siebie, zwolna rozwarła oczy i, rzucając niepewne spojrzenie, zapytała:
— Najjaśniejszy Panie, zatem mi przebaczyłeś?
Król nic nie odpowiedział, jeszcze zanadto był wzruszony.
Saint-Agnan sądził, że powinien się oddalić... odgadł on płomień, tryskający z oczów Jego Królewskiej Mości.
La Valliere powstała.
— A teraz, Najjaśniejszy Panie — rzekła z odwagą — teraz, kiedy się usprawiedliwiłam przynajmniej w oczach Waszej Królewskiej Mości, jak sądzę, pozwól mi oddalić się do klasztoru. Tam przez całe życie będę błogosławiła mojego króla i umrę, kochając Boga, który mnie obdarzył jednym dniem szczęścia.
— Nie, nie — odpowiedział król — tu będziesz żyła, błogosławiąc Boga i kochając Ludwika, który cię kocha i który ci to przysięga.
— Najjaśniejszy Panie!... Najjaśniejszy Panie!...
Ludwik zamknął jej usta pocałunkiem, a pocałunki króla stały się tak ogniste, że Saint-Agnan uważał za stosowne wyjść za drzwi.
Dziewica z początku nie miała siły odeprzeć natarczywości, gdy jednakże sama uczuła namiętnie wirującą krew, zawołała:
— Najjaśniejszy Panie!... spraw, abym nie żałowała mojej przychylności; inaczej dowiedziesz mi, że mną pogardzasz jeszcze.
— Pani — odpowiedział król, spiesznie cofając się z uszanowaniem — nikogo na świecie nie kocham i nie szanuję więcej nad ciebie, i nikt na moim dworze, przysięgam, więcej od ciebie szanowany nie będzie; przepraszam cię za moje