Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/9

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   9   —

    Porthos wytrzeszczył ogromne oczy, jakby zapytywał: a kogóżeś u djabia zrabował, przyjacielu?
    — Dwakroć sto tysięcy liwrów!... — zawołał.
    — A tak, co wszystko razem czyni z dwudziestu pięciu tysiakami dawniejszemi, i dwudziestu tysiącami, które miałem przy sobie, dwakroć czterdzieści pięć tysięcy.
    — Ale skąd, przyjacielu, przyszedłeś do takiego majątku?
    — Otóż w tem sęk! Wszystko ci to później opowiem, ale ponieważ ty masz wiele do mówienia, pilnujmy się porządku.
    — Brawo!... — zawołał Porthos — więc obaj jesteśmy bogaci. Ale cóż ja mam ci powiedzieć?...
    — Powiedz mi, jak Aramis został...
    — Biskupem w Vannes.
    — Tak! Poczciwy Aramis!... zrobił więc karjerę!
    — Zapewne, tem bardziej, że to jeszcze nie koniec.
    — Jakto! czy sądzisz, że niezadowolony z fjoletowych pończoch, zapragnie czerwonego kapelusza?
    — Cicho! to mu już przyrzeczono.
    — Przez kogo, czy przez króla?
    — Przez pewną osobę, która więcej może, niż sam król.
    — Ależ, mój przyjacielu, prawisz mi dziwne rzeczy.
    — Jakto dziwne? alboż nie wiesz, że we Francji często kto inny większą ma, niżeli król, władzę?
    — Tak, naprzykład, za Ludwika XIII-go Richelieu, za czasów regencji kardynał Mazarini, za czasów Ludwika XIV-go pan...
    — Skończ, przyjacielu.
    — Pan Fouquet.
    — Jakto odrazu odgadłeś.
    — A więc to pan Fouquet przyrzekł Aramisowi kapelusz kardynalski?
    Porthos przybrał tajemniczą minę.
    — Mój drogi — rzekł — niech mnie Bóg zachowa, abym wdawał się w cudze sprawy, mianowicie zaś takie, w których tajemnica może coś stanowić. Kiedy zobaczysz Aramisa, on sam ci powie, co będzie uważał za stosowne.