Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/27

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   27   —

    Aramis spojrzał na Porthosa, jakby zapytywał, czy to wszystko prawda i czy nie ma ukrytego fortelu pod pozorem obojętności. Jednak w tej samej chwili, jakby się zawstydził, że do tak słabej ucieka się pomocy, i zebrał wszystkie siły do nowego ataku i nowej obrony.
    — Mówiono mi — rzekł — że byłeś w nieporozumieniu z dworem: lecz wyszedłeś z niego, jak zawsze z chwałą i korzyścią.
    — Ja!... — zawołał muszkieter, zanosząc się od śmiechu, aby ukryć swoje pomieszanie, albowiem z tych słów Aramisa mógł się domyślać, że wie o stosunkach jego z królem. — Ja! opowiedz mi to, zacny biskupie.
    — Mówiono mi, mnie biednemu kapłanowi, zagrzebanemu w pustyni, że król wziął cię za powiernika w swoich miłostkach.
    — Z kim?
    — Z panną Mancini.
    D‘Artagnan odetchnął.
    — O! ja temu nie przeczę — odpowiedział.
    — Mówią, że król zabrał cię pewnego dnia na most Blois, gdy jechał na spotkanie z swoją kochanką.
    — I to prawda — rzekł d‘Artagnan. — A to wiecie o tem? ale także i to wiedzieć wam należy, te tego samego dnia, prosiłem o uwolnienie ze służby.
    — Naprawdę?
    — Tak.
    — I wtedy udałeś się do hrabiego de la Fere?
    — Wtedy.
    — I do mnie?
    — Tak.
    — I do Porthosa?
    — I do Porthosa.
    — Żeby nas tylko odwiedzić?
    — Przeciwnie; myślałem, że nie macie nic do roboty i chciałem was zabrać do Anglii.
    — Rozumiem, i wtedy wykonałeś to sam, cośmy we czterech mieli wykonać. Nie myślałem, abyś tak bardzo przyczynił się