Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Monte Christo wziął się znów do czytania listu:
...„Jednej tylko mu brakuje do szczęścia rzeczy“...
— O tak!... jednej tylko!... powiedział z wesołem westchnieniem przybyły.
...„Chciałby odnaleźć swego syna najukochańszego, którego porwał mu przed laty jakiś nikczemnik!“...
— Syn mój miał wtedy pięć lat zaledwie — rzekł luceńczyk z ponownem westchnieniem, wznosząc oczy do nieba.
— Biedny, nieszczęśliwy ojcze! — powiedział Monte Christo, a nie otrzymując odpowiedzi, czytał dalej:
...„Otóż ja w jego zbolałe serce przelałem nadzieję, że ty, hrabio, będziesz w możności tego syna mu zwrócić“...
Z wyrazem największego niepokoju spojrzał luceńczyk na Monte Christo.
— Tak jest, mogę, — powiedział hrabia.
Twarz majora rozjaśniła się.
— Więc list ten w całości jest prawdziwy? — zapytał.
— Ależ tak! — z jakiej racji wątpić w to mogłeś?
— Bynajmniej, nie wątpiłem o tem nigdy. Jakżeż bowiem człowiek tak poważny, jak ksiądz Bussoni, mógłby sobie pozwalać na żarty tego rodzaju? Tylko, szanowny panie hrabio, tam, zdaje się, jest jeszcze dopisek...
— A tak, prawda — przyznał Monte Christo — jest jeszcze i dopisek.
...„Aby uchronić — czytał dalej Monte Christo — majora Cavalcanti od kłopotu przenoszenia swych funduszów, przesyłam dla niego czek na sumę 2,000 franków, na koszta podróży, oraz rewers na 48,000 franków, które mi jesteś, hrabio, winien“.
Major rzucił na hrabiego wzrokiem pełnym niepokoju.
— Dobrze — powiedział spokojnie Monte Christo — z księdzem Bussonim mamy stale rachunki. Nie wiem, oczywiście, czy akurat 48,000 franków zostałem mu winien, ale to nie zmienia stanu rzeczy. Sumę tę wypłacić panu mogę natychmiast. Czy tak bardzo ci jednak, majorze, na tem zależy?
— Już to, prawdę powiedziawszy, tak bardzo na księdza Bussoniego liczyłem, że nie zaopatrzyłem się w inne kapitały. To