Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie oskarżaj pan rządu teraźniejszego tak zuchwale, drogi panie Morrel. Zważ, że we wszystkiem musi być zachowany konieczny porządek prawny. Rozkaz uwięzienia przyszedł z góry, a więc i nakaz uwolnienia tą samą musi przyjść drogą. Napoleon zaledwie powrócił, listy umarzające kary przestępcom nie mogły być więc wszystkie w tak krótkim czasie rozesłane.
— Czy niema jednak środka, któryby mógł przyśpieszyć załatwienie formalności? Teraz, gdy nasza sprawa jest górą, posiadam i ja pewne wpływy; możebym mógł przeto uzyskać łatwiej nakaz uwolnienia?
— Próbować można.
— A więc, panie Villefort, jakąż dałbyś mi pan radę, by przyśpieszyć powrót biednego Dantesa?
— Jedną i jedyną: podaj pan prośbę do ministra sprawiedliwości.
— Ależ panie!... czyż to my nie wiemy, co znaczy podać prośbę? Minister odbiera ich, dobrze, jeżeli tylko dwieście dziennie, z nich — zaledwie trzy, cztery, odczytuje.
— To prawda! Ale prośbę przesłaną ode mnie, z moją pieczęcią i przeze mnie adresowaną — przeczyta z pewnością.
— Pan by zechciał wziąć na siebie ten kłopot?
— Z największą przyjemnością. Dantes mógł być winny wówczas, dziś — jego wczorajsze występne czyny muszą być za zasługę poczytane. Moim przeto obowiązkiem jest wrócić mu wolność, jak przedtem moim obowiązkiem było osadzić go w więzieniu.
Villefort uprzedzał tym sposobem niebezpieczeństwo. Było ono mało prawdopodobne, ale zawsze było, śledztwo bowiem, jeżeliby zostało przeprowadzone, zgubić by go musiało nie omal napewno.
— Jakże się to pisze do ministra? — zapytał Morrel.
— Siadaj, proszę, tu oto na mojem miejscu, a ja panu podyktuję, czas już pomóc temu biednemu chłopakowi.
— Oh, prawda! Dantes cierpieć musi w więzieniu, jak potępieniec.