Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gryfus machnął kijem w powietrzu.
Van Baerle obojętny na to wyzwanie, odzywa się, skrzyżowawszy ręce.
— Cóż to ma znaczyć... czy to pogróżki?
— Jak ci się zdaje... a gdybym też i groził ci, to cóż?
— Lecz za co?
— Najprzód spójrz na to, co mam w ręku.
— Widzę, że to pałka — mówi spokojnie Korneljusz, lecz nie przypuszczam, ażebyś miał mnie tym straszyć.
— Nie przypuszczasz, mości panie! z powodu?
— Ponieważ dozorca, któryby się odważył uderzyć więźnia, wystawionym jest na podwójne niebezpieczeństwo, a najprzód art. 9 przepisów obowiązujących tutaj tak opiewa:
„Będzie wydalony ze swego miejsca inspektor, dozorca lub klucznik, który się odważy podnieść rękę na więźnia“.
— Tak, to jest mowa o ręce, lecz nie o kiju. Tak, art 9 nic o tem nie wspomina.
— Mówiłem o podwójnem niebezpieczeństwie, na jakie dozorca może być narażonym, otóż drugi artykuł nie zamieszczony wprawrdzie w ustawie więziennej, lecz w piśmie Ewangelji brzmi jak następuje:
— Kto się porywa do miecza, od miecza ginie, czyli:
„Kto się porywa za kij, może nim być obłożony".
Gryfus, stopniowo podniecany spokojną mową i umiarkowaniem więźnia, podniósł swoją pałkę; lecz w tejże chwili Korneljusz pochwycił ją zręcznie i umieścił pod pachą.
Gryfus wył z wściekłości.
— Dość tego, dość; starcze, nie narażaj się na utratę twej posady.
— Ah! czarowniku, czy myślisz, że nie mam innej broni?
— Być może...
— Wszak widzisz, iż nie mam nic w ręku.
— Tak widzę to z zadowoleniem.
— Wiesz dobrze, iż przychodzę tutaj co rano ze śniadaniem.
— Tak, to prawda, przynosisz mi zwykle najgorsze pożywienie jakie sobie można wyobrazić. Lecz to mnie nie obchodzi; żywię się tylko chlebem, a ten, im dla ciebie jest niesmaczniejszym, tem dla mnie lepszym.