Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak daleko już zaszło?
Już było zapóźno cofać się, wreszcie ta dziewczyna wstrząsła mną. Ta mieszanina wesołości, smutku, czystości, prostytucyi, ta choroba, która rozwinęła w niej wrażliwość i rozdrażnienie nerwowe — wszystko to przekonywało mnie, że jeśli odrazu nie wezmę góry nad tą lekką i łatwo zapominającą naturą, to ona będzie straconą dla mnie nazawsze.
— Czy to na seryo mówisz? — spytała.
— Zupełnie seryo.
— Lecz dlaczegóżeś mi tego nie powiedział wcześniej? Na drugi dzień po tem, jakieś mi był przedstawiony w Operze komicznej.
— Sądzę, że byłabyś mnie źle przyjęła, gdybym był przyszedł.
— Dlaczego?
— Bo poprzednio miałem minę głupca.
— To prawda. A jednakże w owym czasie jużeś mnie kochał?
— Tak jest.
— To przecież nie przeszkadzało ci po widowiskach sypiać spokojnie. Znamy się na tych wielkich miłościach!..
— Otóż w tem się zupełnie mylisz. Czy wiesz, com zrobił owego wieczora po Operze komicznej.
— No, cóż takiego?
— Czekałem na ciebie przy drzwiach „Café-Anglais“. Ścigałem twój i twych trzech przyjaciół powóz a kiedym spostrzegł, że sama wchodzisz do siebie, byłem bardzo szczęśliwy!...