Strona:PL Ajschylos - Oresteja II Ofiary.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Już się mroki zwyciężone kładą,
Idzie wolność śród słonecznych kras.
ORESTES: Więc, ojcze mój,
Niechaj będzie złemu kres!
ELEKTRA: I córka twa
Wzywa ciebie pośród łez.
CHÓR: O, wszyscy my
Towarzyszym prośbom tym!
ORESTES, ELEKTRA, CHÓR:
Przeciwko wrogom zbudź się złym,
Na światłość wyjdź z mogiły!
ORESTES: Tak, krew za krew!
Tak, morderstwo pomści mord!
ELEKTRA: Wszechmocny bóg
Niech ma w pieczy swej nasz kord!
CHÓR: Chwyta mnie lęk
Na tych krwawych przysiąg głos.
ORESTES, ELEKTRA, CHÓR:
Długie już lata czeka Los,
Oby się wypełniły!

(podczas wierszy następnych Orestes i Elektra wstępują na grób ojca)

CHÓR: Dziedziczny grzechu nasz![1]
Klątwa — to twoja straż!
O ty, najkrwawsza z ran,
Komu wytchnienie dasz,
Któż twego bolu pan?

Tylko Atrydów płód
Rozetnie dawny wrzód:
Dziedzicu, dom swój lecz!
Bogów-ci wzywam wprzód,
By twój nie chybił miecz!

  1. dziedziczny grzechu nasz — Pierwszym grzesznikiem w rodzie Atrydów był Pelops, który, zdobywszy żonę Hippodamję z pomocą Mirtilosa, rzucił go do morza, by nie dać mu przyobiecanej nagrody — nagrodą miał być udział w miłości Hippodamji. Mirtolos przeklął go i stąd pochodzi klątwa, spadająca na cały ród.