Przejdź do zawartości

Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I wszystkie tessalijskie przebyliśmy kraje,
Nie mając ni napoju ani krztyny jadła.
Z pragnienia tu i głodu część przemożna padła —
I jedno nas i drugie nawiedziło. Dalej
Do ziemi magnezyjskiej myśmy zawitali,
Do dziedzin Makedonów, nad Aksjosa wody,
Do trzciną zarośniętych błot babijskich, w grody
Edońskie, u stóp góry Pangajos. Nie w porę
Tej nocy bóg nam zesłał ciężki mróz, co skore
Ściął fale Strymonowe, że ten, co miał za nic
Dotychczas wiarę w bóstwa, teraz się bez granic
W modlitwach jął zatapiać, prośby gorącemi
Na klęczkach przyzywając niebiosów i ziemi.
A potem, gdyśmy wszystkie ukończyli modły,
Przez rzekę lodowatą kroki nas powiodły.
Ocalał, kto na drugą przeprawił się stronę,
Nim słońca bóg swe lico ukazał spłonione.
Albowiem tarcz słoneczna, rzucając swe ognie
Na rzekę, lód od razu połamie i pognie,
Roztopi go do szczętu. Wraz jeden i drugi
Zapadał się w głąb wody, szczęśliw, gdy w niedługiej
Konania ginął męce. Ci, co poza nami
Zostali jeszcze żywi, wloką się polami
Trackiemi w wielkiej nędzy — szczupła to gromada —
Ku ziemi swej rodzinnej. Tak więc strasznie biada
Lud Persów nad utratą swej najdroższej młodzi.
Wyrzekłem oto prawdę, jako mi się godzi,
Choć mówiąc o nieszczęściu, którego nawałem
Bóg przygniótł dzisiaj Persję, dużo przemilczałem.
PRZODOWNIK CHÓRU.
O Duchu, klęsk rozsiewco! Jakimż to dziś nęka
Ciężarem plemię Persów twa okrutna ręka!