Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żelazne swe wędzidła gryzą coraz chutniej,
A chwiejny rząd piszczałek, cudzym zawieszony
Zwyczajem u uździenic, groźne gwiżdże tony
Za nozdrzy parskających rozsapem. Rysunek
Na tarczy okazały ma ten wódz: W rynsztunek
Zakuty mąż na mury pnie się po drabinie
I rytym wykrzykuje napisem, że ninie
Zdobędzie je, że nawet Ares go z tej baszty
Nie zwali. Któż przełamie jego siłę? Masz ty,
O królu, wojownika, który mu udzierzy
I gród nasz uratuje z niewoli obierzy?
ETEOKLES.
Mam. Tego oto wyślę. Wzdyć mu się poszczęści.
Już wysłań. Megareus, mąż potężnej pięści,
Kreonta syn, płód wojów, co z posiewu wzrosły, [1]
Wyruszy wraz za bramę, spłaci dług podniosły
Swej ziemi: rżą i parskiem rozszalałych koni
Nie strwożon, albo padnie na skrwawionej błoni,
Lub, zmógłszy ową twierdzę w pawęży i trupem
Złożywszy obu mężów, dom ojcowski łupem
Ozdobi... Teraz dalej: nie żałuj mi słowa
I powiedz, kogo los tam na czwartego chowa.
CHÓR.
Oby obrońca naszego ogniska
Za losów wolą bój stoczył zwycięski!
Przedsię niech spadną klęski
Na wroga, co w pysze zuchwałej
Obelgi w gród ten nasz ciska!
Oby Zeus-mściciel
Swemi poraził go strzały!

  1. Z zębów smoczych.