Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

blaskiem lśniła nam oczy. Dnia 10. maja padał śnieg z deszczem, a 12. grad z deszczem, 13. maja był dzień pochmurny, pogoda przemienna, pączki już się pokazują na modrzewiach i zapowiadają prędką zieloność wiosny. Dnia 16. maja, po chłodnym wczorajszym dniu, powietrze ociepliło się a wiatr wieje gorący, jakby w zupełnem lecie; bory i trawy zapaliły się po raz trzeci i cały kraj dymem napełniły. Wiatr pędzi ogień coraz dalej, obejmuje on stare drzewa, chwyta się gałęzi; zwierz ucieka z puszczy. Noc, straszny widok: ogień na drzewach miga jak ogniste języki lub zwiesza się jako liść czerwony z gałęzi; trzaskają drzewa, dym dusi przechodzących. Zapaliło się wysokie mrowisko, pracowite zwierzątka wypędzone z domu i z ojczyzny swojej, uciekają w różne strony, ogień je goni i pochłania; dziwny zapach rozchodzi się po lesie, świeży, miły i wonny, jest to zapach spalonych mrówek. Ludzie nigdy nie gaszą tych pożarów, bo i niema podobieństwa zagaszenia. Podróżny bardzo często spostrzega całe spłazy puszczy wygorzałe, smutne i czarne: drzewa u dołu okopcone, wierzchy mają okryte liśćmi, jakby koroną chwały daną za wytrwałość i moc w chwili powszechnego zniszczenia. Mech na wypalonej ziemi puszcza się dopiero po kilku latach, a i trawa w borach późno wyrasta; dużo czasu mija zanim zieloność zakryje ślady pogorzeliska.
Dnia 17. maja termometr pokazuje ciepła 18 stopni R., trawa zazieleniła się i różodrzew rozkwitł. (Rhododendron dauricum — bogulnik, nazwa miejscowa.) 18. maj był pochmurny lecz ciepły; pojechałem konno w dolinę czałbucką. Przejechawszy obok koszar i magazynów wojskowych, uderzy każdego na samym wstępie w dolinę wysoka wapienna skała uwieńczona krzyżem. Do tej skały przywiązane jest następne podanie. Dawniej, gdy jeszcze w Szyłce czynną była huta srebrna, a z gór okolicznych dobywano rudę srebrną, między katorżnymi zesłanymi do kopalni, znajdował się młody człowiek, który dniem i nocą myślał nad sposobami ucieczki z kopalni, a przewidując wszystkie przeszkody, zwątpił w pomyślność swoich planów i rozpaczał. Kolega jego niewoli należał do bywalców, żartował sobie z losu, co go okuł w kajdany, a pomimo niedoli weselił siebie i wszystkich dowci-